Skąd się biorą niejadki?!

Posted by

Skąd się biorą niejadki?!

Mój synek Piotruś bardzo mało je, doszło do tego, że w dzień pił tylko same mleko modyfikowane, a inne posiłki nie wchodziły w grę, nawet nie chciał na nie patrzeć. Byłam tak załamana, że nie wiedziałam co mam robić, co robię nie tak, czy to moje posiłki mu nie smakują, czy może coś mu dolega i jest chory?! W głowie kłębiły się już różne myśli… Umówiłam się z dzieckiem do lekarza rodzinnego na wizytę, by opowiedzieć mu o naszym problemie z jedzeniem, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku, zbadać, gdzie leży przyczyna takiego niejedzenia. Oczywiście, nie szufladkuję mojego dziecka do kategorii niejadka, bo przecież coś tam czasem zje; chrupki kukurydziane, biszkopty, niektóre owoce, warzywa.. Piotruś warzywa je prawie wszystkie i to mu się ceni, ogórki to może zjadać kilogramami, wprost za nimi przepada, bardziej chyba lubi ogórki niż czekoladę!;-) Wszelkie rodzaje mięs w diecie mojego dziecka, mogłyby nie istnieć.. Piotruś nie toleruje mięsa w żadnej postaci, muszę go długo namawiać na zjedzenie odrobinki mięska.

Czytając to wiele osób na pewno teraz się zastanawia co ona chce od tego dziecka, przecież nie jeden rodzic chciałby, by jego dziecko jadło warzywa… Jednak same ogórki nie dostarczą dziecku potrzebnych składników odżywczych.

Podsumowując, to kto właściwie jest tak zwanym niejadkiem?

Dla niektórych rodziców będzie to dziecko, które je mniej niż pozostałe dzieci w rodzinie/grupie rówieśniczej, szkole. Dla innych będzie to dziecko, które niby zjadło wszystko co mu się podało, jednak nie zjadło całej porcji, którą mu nałożono. Z punktu widzenia dziadków, będzie to każdy wnuk, który nie zjadł tego co mu podano. Jeszcze inni nadadzą miano niejadek, dla dziecka, które coś tam je (raz więcej, raz mniej), tylko, że je określone produkty i potrawy, niechętnie przyjmuje nowinki kulinarne, czasem wcale ich nie przyjmuje, przez co trzeba mu gotować inne danie niż innym członkom rodziny. Dziecko może odrzucać określone pokarmy tylko ze względu na ich konsystencję, zapach, wygląd, strukturę, kształt. Tak więc niejadek to dziecko, które marudzi przy jedzeniu, i nie je wszystkich podawanych mu produktów, a nawet „modli się przy jedzeniu” by zupka którą mu podajemy trafiła go nawet w oko, choćby tylko nie do buzi! ;-p

Przyczyn niejedzenia przez dziecko jest wiele:

  • Geny. Tu można się zastanowić, czy taką przyczyną nie jest bynajmniej cecha wrodzona — wynikająca z posiadanych genów. Ja z mężem w dzieciństwie również byliśmy niejadkami, może nawet większymi niż nasz Piotruś. Pamiętam, że jak byłam mała nie tolerowałam żadnych warzyw, nie jadłam też dużo mięsa, natomiast mój mąż,(usłyszałam to z opowieści od babci i prababci Piotrusia) jak był mały nic nie chciał jeść i babcie dokładały wszelkich starań by podać mu obiad. Kończyło się nawet na paleniu świec podczas podawania jedzenia. Tak więc geny związane są z percepcją/zdolnością postrzegania, smaku gorzkiego. Oznacza to więc, że problemy z jedzeniem mogą wynikać z tendencji genetycznych i prawdopodobnie mogą być dziedziczne.
  • Temperament dziecka. Czasem dziecko ma taki a nie inny temperament i łatwo nie ulega naszym prośbom. Chce wyrażać swoje zdanie co do ilości, różnorodności i jakości podawanych produktów.
  • Dużo intensywniejsze wrażenia smakowe u dzieci niż u osób dorosłych. To właśnie z wiekiem nabieramy swego rodzaju tolerancję na pokarm, na przykład, kiedy piłam po raz pierwszy kawę nie rozumiałam co jest w niej takiego dobrego, że wszyscy ją piją, smakowała okropnie, a teraz nie mogę spędzić ani jednego dnia bez wypicia kawy.
  • Środowisko. Często jest tak, że dziecko je tylko to co jest podawane w domu, na przykład, zje ryż, gdyż ja często gotuje go do obiadu, a już nie zje kaszy, która w domu jest podawana tylko od święta.
  • Przykre doświadczenia życiowe, jak i nakłanianie/zmuszanie dziecka do jedzenia. Jeśli jakiś członek rodziny, nawet czasem ja sama, nieustannie namawia dziecko do zjedzenia nielubianej przez niego zupki i za wszelką cenę stara się mu tą zupkę wcisnąć, to dziecko później nie chce jeść, czuje niechęć i obrzydzenie do jedzenia.
  • Dieta matki jeszcze będąc w ciąży, oraz w trakcie karmienia piersią. Pamiętam, że będąc w ciąży nie miałam apetytu na jedzenie, zjadałam tylko określone potrawy, natomiast przy karmieniu piersią, byłam tak wymęczona, że nie miałam czasu na gotowanie codziennie domowych obiadków i przeważnie jadłam coś na szybko. Karmiąc piersią piłam dużo mleka, i może dlatego moje dziecko tak polubiło mleko, kto wie…?
  • Uległość rodziców pod wpływem dziecka. Zazwyczaj, gdy zasiadaliśmy do obiadu, moje dziecko stawało się tak marudne i wybredne na podawane dania, że zgadzałam się tylko na zjedzenie np, ziemniaczka, jak nie chciał jeść mięska, bądź wymieniałam mu nawet cały obiad na coś innego.
  • Nadopiekuńczość rodziców. Jak wiadomo rodzice potrafią być nadopiekuńczy, ja również. Często tak miałam, nawet dalej tak czasem mam, że wydaje mi się, iż moje dziecko może być głodne i daję mu jakieś przekąski między posiłkami, bądź „wciskam” mu można powiedzieć, że podwójną porcję jedzenia. Moim błędem również było to, że jeśli moje dziecko nie chciało zjeść obiadku, wtedy ja leciałam robić mu porcję mleka modyfikowanego, żeby przypadkiem nie było głodne.
  • Podawanie słodyczy, różnych przekąsek między posiłkami. Nawet podawanie chrupek kukurydzianych, paluszków i wafli ryżowych, które tak naprawdę pełnią funkcję zapychaczy, bo nic wartościowego do diety nie wnoszą. W przypadku słodyczy jest podobnie, to tylko zapychacze, nie posiadają żadnych wartościowych składników odżywczych, dziecko tylko dostaje to co chce, choć niekoniecznie to czego potrzebuje. Nie twierdzę tu, że cukier jest zły, bo od czasu do czasu, również jest potrzebny organizmowi do prawidłowego funkcjonowania.
  • Podawanie dużej ilości różnych napojów, soków i smakowej wody. Jeśli moje dziecko wypije porcję soku to wiadomo, że zje mniej obiadku,. 😉 A jeśli wcześniej naje się chrupek kukurydzianych a następnie popije to sokiem, to już robienie jedzenia i podawanie dziecku, można sobie odpuścić, gdyż dziecko jest już zapchane po uszy ;-p )
  • Zbyt krótki czas między posiłkami. Zauważyłam, że moje dziecko miało mniejszy apetyt, gdy podawałam mu częściej posiłki, i mam tu na myśli, mniej niż co 3 godziny, teraz staram się aby te przerwy były większe/dłuższe…
  • Złość i negatywna atmosfera przy jedzeniu. Tak wiem, łatwo powiedzieć, jak tu zachować spokój, gdy dziecko marudzi i broni się rękami i nogami przed jedzeniem, a nawet pluje jedzeniem na kilka metrów w dal…. Ale nerwy nic nie pomogą tylko pogorszą sytuację. W takich przypadkach ja sobie odpuszczam i próbuję jeszcze za jakiś czas.
  • Potrzeba świętego spokoju przez rodziców, czasem w grę wchodzi nawet lenistwo. Lubię czasem sobie odpocząć, bo kto nie lubi, a zwłaszcza, gdy przez cały dzień mam krzyki i szum wysypujących się zabawek z pudełek,… w domu tylko hałas, krzyki, płacz. Gdy nadchodzi pora obiadu, wtedy już wiem, że nie będę mogła sobie spokojnie zjeść bez nerwów, to dawałam dziecku, np chrupki kukurydziane, a jak wiadomo to zapychacz. Czasem z lenistwa nie robiłam obiadu, tylko dawałam dziecku coś na szybko, np parówkę, któryś tam raz z rzędu.
  • Brak ruchu. Mniej ruchu to mniejsze zapotrzebowanie na jedzenie. Gdy siedzimy cały dzień w domu, to wiadomo, że moje dziecko mniej zje.
  • Podawanie dziecku niesmacznego jedzenia. Niektóre gotowe dania w słoiczkach dla dzieci tak śmierdzą, że pies by tego nie tkną, a co dopiero dziecko… psie jedzenie to przynajmniej pachnie.
  •  Częste karmienie dziecka wyłącznie tym, na co przejawia ochotę. Tu właśnie wspomnę o naszym mleku modyfikowanym, gdy chciałam dziecku podać obiad, ono twierdziło, że nie chce jeść, chce wypić mleczko, a ja się zgadzałam i robiłam mu to mleczko. Skończyło się na tym, że moje dziecko nic nie chciało jeść tylko piło mm.
  • Dziecko przechodzi fazy rozwojowe. U nas jest obecnie tak zwany „bunt dwulatka” dziecko marudzi, grymasi, często mówi „nie”, odmawia, tak buduje własną świadomość i bada swoje granice, testuje swoje możliwości wpływania na innych. Teraz nie je brokułów, ale może za kilka miesięcy, gdy przejdzie mu ten okres, będzie jadł je ze smakiem.
  •  Stygmatyzujemy/odrzucamy jedzenie, często decydujemy za dziecko. Ustnie oraz fizycznie uniemożliwiamy dziecku dostęp do dań, jedzenia. Często wydajemy negatywne opinie o jedzeniu, co zniechęca dziecko. W moim przypadku, ja nienawidzę cebuli, szczypiorku, czosnku, nigdy tego nie jadłam i nie zjem! Dlatego nie mogę decydować za dziecko i nie podawać mu np cebuli bo przecież ona brzydko pachnie i szczypie w język. Należy pozwolić dziecku na posmakowanie i sprawdzenie czy odpowiada mu taki smak, czy też nie. Jeśli uzna, że nie toleruje takiego smaku, sam na pewno, nie będzie chciał tego jeść, ale zawsze może spróbować. Często też zakazujemy dziecku, lub decydujemy za nie, na przykład mówiąc : O FUJ to cebula, ona jest niedobra, szczypie w język, nie jedz tego!
  • Podawanie tych samych dań, jak również zbyt monotonne menu. Taki dwulatek ma już swoje upodobania kulinarne i jeśli będę mu podawać same paróweczki, bo mu smakują, ale będzie mnie to cieszyć, bo przecież coś je, to i tak nic to nie zmieni, przecież trzeba dziecku podawać zróżnicowaną dietę.
  • Niechęć do jedzenia spowodowana uczuleniem, bądź problemami żołądkowymi. Jeżeli skojarzy (a zdarza się to nawet bardzo małym dzieciom), że ból brzucha, biegunka czy zatwardzenie, wiążą się z jedzeniem, będzie o tym pamiętać i następnym razem będzie chciał uniknąć zjedzenia określonego posiłku.
  •  Bolące dziąsła, alergia lub nadwrażliwości jamy ustnej. Jeśli dziecku bolą dziąsła to normalne jest to, że będzie mniej jeść, gdyż jedzenie może mu sprawiać ból.
  • Każdy z nas żyje w innym świecie sensorycznym. Każdy przecież inaczej odbiera muzykę, inaczej widzi i interpretuje obrazy oraz kolory, w inny sposób odbiera zapachy, wszystko inaczej postrzega niż druga osoba. Dlaczego, więc nie pozwalamy dzieciom inaczej odczuwać smaków, wybierać tego co chcą, co im smakuje.
  • Zbyt częste podawanie dziecku gotowych smakowych kaszek. Choć ja dziecku nie podaję często tych kaszek, to wiem, że jeśli Piotruś zje taką słodką kaszkę na śniadanie, to obiad może jeszcze dłuższą chwilkę poczekać, ponieważ nie dość, iż kaszka jest mocno sycąca, to bardzo słodka.

To, że dziecko jest niejadkiem jest wypadkową naprawdę wielu czynników, które wymieniłam powyżej. Problem z niejedzeniem okazuję się więc bardziej skomplikowany, niż mogłoby się Nam wydawać. Nikt nie ma wpływu na geny i trudno jest nam przełamać ich negatywne efekty/skutki. Uważam, że można zacząć pracować z dzieckiem nad jego zróżnicowaną dietą, jednak trzeba pamiętać, że trudno będzie określić przyczynę.

Tak, więc chyba na nic się zdadzą rady na temat niejadka, bo przecież ciężko będzie trafić na konkretną i skuteczną metodę.

Każda mama zna najlepiej swoje dziecko i wie nad czym może popracować, co zmienić, tak by w miarę urozmaicić jadłospis. Ja również staram się wprowadzać do diety mego dziecka różne nowe dania, jednak nie robię tego na siłę, chce to zje, jak nie to spróbujemy jeszcze za jakiś czas. Wielką rolę w dążeniu do celu, jakim jest zjedzenie określonego posiłku przez dziecko, będzie odgrywać determinacja rodziców, ponieważ Ja jako rodzic nie mogę się poddawać i pokazywać tej uległości mojemu dziecku, bo on to sprytnie wykorzysta i będę już z miejsca przegrana. Wtedy to tylko będę biegać do sklepu po ciasteczka i chrupki zamiast po owoce i warzywa. 😉

Jestem człowiekiem, i popełniam błędy, to jest normalne, ale zdobyłam się na odwagę, by się do wszystkiego przyznać!;-)